Chalkidiki

W tym roku miało nie być Grecji 🙂

A ponieważ tydzień w Grecji to tak jakby nic, więc było 10 dni. Oczywiście na taką okazje musiało być nisko-budżetowo.

Tym razem pojechaliśmy we troje, zabierając na wycieczkę dziecko. Ponieważ jak wspomniałem miało być tanio więc padło na to, że jedziemy do Meteorów (niech sobie młoda zobaczy) a potem na Chalkidiki bo to blisko więc będzie tanio. Rzeczywistość okazała się oczywiście zupełnie inna gdyż w ciągu całego wyjazdu zrobiliśmy 5300km a więc tylko 600 mniej niż przy wyjeździe na Peloponez lub Kretę

O Meteorach rozpisywać się nie ma sensu, bo już było. Jedyne co warto nadmienić to tyle, że jest już gotowa autostrada z Thessalonik do Igumenitsy Jest to droga wyjątkowo piękna widokowo a na dodatek jeszcze bezpłatna. Aby dojechać do Meteorów trzeba zjechać z autostrady w Grevenie. Odcinek od Greveny do Kalambaki prowadzi przez góry i jest bardzo kręty, przypomina tym drogi na Krecie. Po drodze warto zatrzymać się nad przełomem rzeki przed wioską Elefterohori.

W Meteorach tradycyjnie mieszkaliśmy na kempingu Meteora Garden. Mimo, że to jeszcze był sezon, kemping był niezatłoczony a na basenie byliśmy całkiem sami.

Po dwóch dniach ruszyliśmy na Chalkidiki. Podróż zabrała nam cały dzień. Okazuje się, że dojazd na Sithonię w okolice Sykii wcale nie jest łatwy, najpierw trzeba było znowu dojechać przez góry do Greveny, potem w Verii zjechaliśmy z autostrady żeby coś zjeść, następnie trzeba było ominąć Thessaloniki a potem dojechać na czubek Sithonii. Sithonia jest górzysta i pokonanie kawałka od Nikiti do Paralia Sykias czyli ok. 50km zajmuje około godziny. Jeśli więc wybierzecie się na Sithonię to warto wiedzieć, że nie jest to dobre miejsce wypadowe do zwiedzania.  Można się oczywiście wybrać stamtąd do Thessalonik, jest również Olympiada oraz republika mnichów na półwyspie Athos ale to właściwie wszystko. Można jeszcze wybrać się do Kavali, co też właśnie uczyniliśmy i była to praktycznie jedyna większa wycieczka krajoznawcza w czasie naszego pobytu na Sithonii.

Wycieczka do Kavali

Jadąc do Kavali postanowiliśmy po drodze zobaczyć jak najwięcej. Pierwszym przystankiem była miejscowość Ormos Panagias. Miejsce to okazało się być przede wszystkim portem dla wycieczek fakultatywnych, z którego wycieczki wypływają na rejsy dokoła półwyspu Athos. Wycieczki takie to praktycznie jedyny sposób aby zobaczyć republikę mnichów i jej klasztory. Z pewnością jest to jedyny sposób dla kobiet gdyż żadna samica (nie tylko ludzkiego rodzaju) do republiki mnichów nie ma wstępu. Nawet w przypadku rodzaju męskiego wjazd tam nie jest łatwy i wymaga posiadania wizy. Tak więc klasztory ogląda się z daleka z pokładów statków z odległości 500m. Statki wypływające z Ormos Panagias to wielkie krypy stylizowane na średniowieczne galeony. Rejs kosztuje 25 euro za osobę i trwa ok. 8 godzin wliczając w to postój w Ouranopoli. Podobny rejs z Ouranopoli na mniejszej łodzi kosztuje 16 euro. Ponieważ jednak byliśmy świeżo po klasztorach w Meteorach i na dodatek z dzieckiem, które jakoś się takimi atrakcjami nie emocjonuje, więc postanowiliśmy sobie rejs odpuścić na rzecz wypożyczenia motorówki.

Ouranopoli to ostatnia miejscowość na świeckiej części półwyspu Athos. Po drodze do Ouranopolis znajduje się mnóstwo hoteli różnej wielkości a sama miejscowość również składa się głównie ze sklepów, knajp i pensjonatów. Jak dla nas miejsce zbyt tłoczne. Okoliczne plaże są co prawda piaszczyste ale bardzo wąskie i pełne ludności ale za to wyposażone w dużą ilość różnorakich atrakcji – od latania ze spadochronem za motorówką po pływanie na bananie. Można tu również wypożyczyć motorówkę i popłynąć na okoliczne wysepki, gdzie ponoć jest całkiem ładnie.

Jadąc dalej do Kavali trafia się na Pyrgadikię. Wiele o Pyrgadikii powiedzieć nie mogę bo widziana była tylko w przelocie ale z pewnością jest to jedna z najładniejszych i najładniej położonych turystycznych miejscowości na Chalkidikach. Dalej na północ trafia się do miejscowości Stratoni. Stratoni jest wyjątkowa. Jej wyjątkowość polega na tym, że mimo całkiem ładnej plaży nie spotkacie tam nawet śladu turysty. Być może dlatego, że znajduje się tam kopalnia złota i miejscowa ludność woli kopać złoto i spokojnie żyć niż użerać się ze stadami upierdliwych obcokrajowców ;).

Kolejnym miejscem po drodze wartym wzmianki jest Olympiada. Podobno właśnie tutaj w starożytnej Stageirze 2km od Olympiady urodził się Arystoteles. Stageira to dwa wzgórza z resztkami murów. Warto się tam wdrapać ze względu na piękny widok i fajny klimat starożytnych ruin. Sama Olympiada jest bardzo ładną miejscowością z fajnymi plażami w środku i dokoła.

Jadąc dalej na północ, u nasady półwyspu Chalcydyckiego, trafia się do Stavros. Stavros i Sarti to jedne z najczęściej spotykane lokalizacje wycieczek na Chalkidiki oferowane przez biura podróży. Dla mnie to jeszcze jeden powód aby,  jadąc do Grecji, z usług biur podróży nie korzystać. W Stavros jest po prostu brzydko. Jedyną ciekawą rzeczą są rosnące przy bulwarze nadmorskim platany. Reszta to typowy turystyczny kombinat z brudno-ziemistą plażą.

Podczas dalszej drogi do Kavali nic ciekawego już nie napotkaliśmy poza Lwem z Amfipolis. Lew znajduje się kawałek w bok od Egnatia Odos przy drodze na Nigritę i robi naprawdę niezłe wrażenie. Jest to ogromna rzeźba wykonana z białego marmuru. Lwa kazał wykonać Aleksander Wielki na cześć dla jednego ze swoich generałów.

Kavala jest pięknie położona na zboczach gór nad zatoką. Jest dużym portem, z którego wypływają między innymi promy na dość popularną wyspę Thasos. Niestety turyści jadący na Thasos maja okazję zobaczyć Kavalę tylko z okien autobusu a miasto warte jest zwiedzenia. Ma ono dość burzliwą historię. W starożytności było znane jako Neapolis i było pierwszym portem europejskim, do którego zawijały statki kupców ze wschodu. W czasach późniejszych było okupowane przez Bizancjum, Wenecjan oraz Turków osmańskich. Okupacje te pozostawiły tu sporo śladów takich jak bizantyjska twierdza czy osmański akwedukt. Przez stare miasto prowadzi dobrze oznakowana ścieżka turystyczna, dzięki której nie ominie się żadnego z ważniejszych zabytków. W porcie znajdzie się mnóstwo tawern, które ponoć są typowymi pułapkami na turystów. Nie mieliśmy niestety czasu tego sprawdzić więc do Kavali trzeba będzie jeszcze kiedyś wrócić…. może po drodze na Thasos.

Atrakcje Sithonii

No właśnie…. większość czasu spędziliśmy na Sithonii i moim zdaniem szczególnych atrakcji tam nie ma. Sithonia jest co prawda bardzo ładna, górzysta i zalesiona ale poza kempingami i turystycznymi miejscowościami nie ma tam nic co można by nazwać atrakcją poza oczywistymi oczywistościami typu plaże i widoki. Ograniczę się więc do subiektywnego opisania  odwiedzonych miejscowości.

My stacjonowaliśmy niedaleko Sykii w miejscu, które nazywa się Paralia Sykias, czyli po ludzku plaża koło Sykii. Nie ma tu nic oprócz działek letniskowych i kempingów… noo.. są jeszcze dwie tawerny i jeden bar plażowy. Z pewnością warta polecenia jest tawerna znajdująca się przy wejściu  na kempingi Pitsoni i Melissi. Plaża sykijska jest piaszczysta, długa i bardzo pusta. Nie ma tu leżaków do wynajęcia ani parasoli więc wszystko trzeba sobie samemu przytargać. Nie ma również dzikich tłumów jakie można spotkać w niedalekim Sarti. Mnie osobiście plaża piaszczysta do niczego potrzebna nie jest i na szczęście obok mieliśmy maleńką plażę otoczoną skałkami, gdzie można było posnurkować, a widoki podwodne może nie dorównywały egipskim, ale były naprawdę piękne.

Jak wspomniałem niedaleko, czyli 5km od Sykii jest miejscowość Sarti. To dla odmiany typowe betonowe hotelowisko klimatem przypominające Leptokarię. Od Leptokarii różni się jednak tym, że plaże ma ładne, nie jeździ tu pociąg i nie ma autostrady. Również bulwar i handlowa uliczka trochę jakby lepszego niż leptokariowe gatunku. Jeśli ktoś lubi przebywać w tłumie, musi mieć leżaki na plaży, a wieczorem pasjami biega po sklepach z pamiątkami i do dyskotek, to Sarti jest zdecydowanie warte polecenia. Znajdziecie tu również wypożyczalnie samochodów i skuterów oraz szereg biur z wycieczkami fakultatywnymi, a więc jest również szansa na zorganizowanie sobie jakiegoś zwiedzania.

Drugą popularną miejscowością turystyczną na Sithonii jest Toroni, które znajduje się na zachodnim wybrzeżu półwyspu. Toroni jest zdecydowanie ładniejsze od Sarti. Nie jest tak ordynarnie betonowe i jakoś tak bardziej kameralne. W Toroni znajdziecie długa piaszczystą plażę, fantastyczne zachody słońca i kawałek twierdzy na południowym krańcu plaży.

Jakieś 3km na południe od Toroni przy drodze do Sykii znajdziecie jedno z najbardziej malowniczych miejsc na Sythonii – zatoke Porto Koufo. Nazwa Koufo po grecku znaczy głuchy i jest uzasadniona, gdyż zatoka praktycznie wygląda jak odcięta od pełnego morza górami, co sprawia, że jest tu całkowicie cicho i nie słychać szumu morza. W czasie Drugiej Wojny Światowej znajdowała się tu niemiecka baza okrętów podwodnych. Teraz w Porto Koufo jest port, w którym cumuje trochę kutrów rybackich i sporo jachtów. Zatoka otoczona jest tawernami. Jedną z nich zaliczyliśmy i kulinarnie mocno się zawiedliśmy. Było drogo, a jedzenie zrobione bardzo marnie. Tylko widok na zatoczkę uzasadniał spędzenie tam czasu.

Z ciekawszych miejsc na Sithonii warto jeszcze wymienić Vourvouru. Nie jest to typowa miejscowość turystyczna. Są tu co prawda hotele i trochę apartamentowców, ale nie znajdziecie typowej uliczki z tawernami i sklepami ani bulwaru. Vourvouru warto jednak odwiedzić, aby wypożyczyć tu motorówkę. Za 60 euro na cały dzień można samodzielnie popływać wokół wyspy Diaporos zatrzymując się w cichych zatoczkach na kameralnych plażach. Spośród nich najładniej jest po drugiej stronie wyspy w tak zwanej błękitnej lagunie utworzonej pomiędzy wyspą główną, a wysepką oddaloną od niej jakieś 400 m. Laguna jest błękitna ponieważ jest płytka (ok. 2 – 4m głębokości) i piaszczysta. Koniecznie trzeba więc mieć ze sobą maskę, faję i płetwy.

Krótka recenzja pewnego przewodnika.

Przed wyjazdem trafiłem na Golden Line na ogłoszenie „Przewodnik za recenzję”. Propozycja była tak aby wziąć za darmo przewodnik PWN-Global o kraju, do którego się wybierasz, a po powrocie napiszesz recenzję tegoż przewodnika. Oczywiście się zgłosiłem i przewodnik po Grecji otrzymałem… niestety po powrocie.

Dlatego, że przewodnik dotarł do mnie trochę za późno, nie jestem w stanie odnieść się do większości informacji w nim zawartych. W szczególności nie potrafię powiedzieć, czy wymienione w przewodniku adresy i telefony są aktualne. Jedno mogę za to powiedzieć z całą pewnością – przewodnik ten różni się od innych znacząco ilością informacji. Są w nim naprawdę szczegółowo opisane nawet najmniejsze miejscowości w danym regionie, a o tych ważniejszych można się dowiedzieć rzeczy, jakich gdzie indziej nie znajdziecie. Po lekturze tego przewodnika widać, że tworzyli go ludzie, którzy naprawdę byli w miejscach, o których piszą i starali się je poznać. Nie ma tu wiele zdjęć, ale gdyby były to z 1200 stron musiałoby się zrobić 3000. Przewodniki ze zdjęciami jednak zwykle pokazują same oczywiste oczywistości, które każdy zna kto chociaż trochę interesuje się Światem.

Czytając przewodnik po wyjeździe wiem, jak wiele ciekawych miejsc nie widziałem będąc całkiem blisko. Wiem jednak, że to co jednak widziałem, w przewodniku było opisane w sposób bardzo odpowiadający moim własnym odczuciom.  Możecie uznać, że chwalę bo dostałem za darmo… hhhmmm… jakoś nie czuję się zobowiązany do chwalenia. A jak nie wierzycie to sprawdźcie sami 🙂

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.