Ten wpis to krótki przewodnik, poradnik o tym jak się poruszać po Tajlandii…. takie małe „how to”. Napisałem go na podstawie moich trzech pobytów w Tajlandii w różnych latach.
Przelot do BKK
Opcja bliskowschodnia
Bardzo popularnym sposobem na przelot jest skorzystanie z którejś z arabskich linii lotniczych. W 1997 roku, jeden z szejków Al Thani (już nie pamiętam który czy król czy książę) postanowił uruchomić od nowa swoje linie lotnicze a lotnisko w Doha uczynić międzynarodowym hubem. Generalnie pomysł bardzo dobry gdyż, jak wiadomo szejkowie w Zatoce Perskiej dysponują sporą kasa do inwestowania, tanim paliwem a i miejsca na lotnisko mają dość. Dzięki temu mogą zaoferować naprawdę dobre ceny na przeloty. W naszym przypadku lot do BKK i z powrotem kosztował 1475zł. Niestety taka cena wiąże sie z kilkoma ograniczeniami. Po pierwsze z takim biletem po zakupie nie da sie już nic zrobić w sensie przebukowania, odsprzedania, zwrotu. Po drugie promocja tego typu wiąże się zwykle z długim stopoverem w Doha. W naszym przypadku w jedną stronę musieliśmy spędzić na lotnisku ok. 17 godzin a w drugą stronę „tylko” całą noc. Kiedyś QA pasażerom ze stopoverem powyżej 8 godzin fundowało vouchery na jedzenie w lotniskowej restauracji. Niestety fundowanie skończyło się dokładnie 30 kwietnia 2013 roku i chyba nie zostało wznowione.
Opcja rosyjska
Bardzo dobrym pomysłem jest skorzystanie z lotów Aerofłotem. Rosyjskie samoloty to już nie są żadne IŁy 62, ale normalne Airbusy 320 na lot do Moskwy i Dreamlinery z Moskwy do Bangkoku. Zaletą przelotu Aerofłotem jest po pierwsze krótki czas ok. 12 godzin, a po drugie przylot o poranku, co daje lepsze możliwości zorganizowania sobie dalszego transferu lub po prostu czasu na Bangkok.
Jak przeżyć na lotnisku w Doha?
Ludzie imają się różnych sposobów. Są tacy co na lotnisku siedzieć nie chcą i wychodzą „na miasto”. Wyjście takie wiąże się jednak z wykupieniem wizy za około 20 Euro (errata: od 9 sierpnia 2017 wizy zniesiono) i ewentualnie pokoju w hotelu, jeśli nie chce się spać na plaży. Z opowieści wiem, że jakichś szczególnych atrakcji nocnych w Doha nie można się spodziewać więc my postanowiliśmy przetrwać na lotnisku. Obecnie funkcjonujący terminal w Doha jest mały, sklepów kilka na krzyż, jedna restauracja z jedzeniem i kilka kawiarnio-barów. Jedzenie w tych miejscach nie jest tanie i za przeciętny posiłek trzeba zapłacić od 30 riali. Picie to wydatek rzędu 12 riali za pół litrową flaszkę jakiegoś napoju. Spanie na lotnisku praktykowane jest w rozmaitych miejscach i wielu podróżnych kompletnie się nie krępuje rozkładając się nawet na podłodze. Ci którzy się krępują, próbują zająć różne dziwne pozycje wpasowując się w fotele jak nie przymierzając fakirzy. Tymczasem są dwie dość rozsądne opcje przespania się – jedna płatna a druga darmowa. Opcja darmowa to skorzystanie z tak zwanej „quiet zone” gdzie znajdują się leżaki. Takie strefy są dwie na lotnisku. Jedna za kawiarną Costa Coffe obok bramki 11 a druga przy restauracji i meczecie. Wchodząc do takiej strefy oddaje się swoją kartę pokładową w zamian otrzymując numerek leżaka i kocyk do przykrycia. I można tam sobie siedzieć do woli.
Jednak quiet zony nie są wcale quiet gdyż są otwarte na cały hall lotniskowy dlatego my skorzystaliśmy na główną część nocy z opcji płatnej czyli z loży Oryx.
Loża kosztuje 39 USD co nie jest tanio ale za to siedzi się w cichym miejscu na miękkich fotelach i z nieograniczonym dostępem do jedzenia i picia w cenie. Jedzenie nie jest nadzwyczajne ale jest, za to picie do dyspozycji jest dowolne od soków owocowych po whisky. Zaletą loży jest też łatwy dostęp do gniazdka z prądem co w ogólnej hali lotniskowej nie jest takie łatwe. Prąd jest potrzebny, gdyż na lotnisku działa darmowe i ogólnodostępne WiFi z dostępem do Internetu a to najlepszy sposób na zabicie czasu.
Lotnisko w BKK…. czyli jak to jest z tą tajlandzką wizą?
Zanim napiszę o wizach to kontynuując wątek Internetu na lotniskach – dostępność Internetu WiFi nie jest wcale taką oczywistością. Gdybyście chcieli skorzystać z Internetu na lotnisku w Bangkoku to niestety spotkacie się z poważnym utrudnieniem – otóż najpierw trzeba zarejestrować się w punkcie informacyjnym aby uzyskać login i hasło. W Tajlandii przepisy nakazują bowiem, że nikt nie może korzystać z Internetu anonimowo. Warto o tym pamiętać przy powrocie jeśli będziecie mieć trochę więcej czasu przed odlotem. Być może to już się zmieniło. Jeśli tak to proszę o komentarz pod artykułem.
Wracając do wiz. Od 2011 roku obywatele RP wizy na wjazd turystyczny do 30 dni nie potrzebują. Żeby jednak skomplikować sprawy, to prawo do 30 dniowego pobytu się ma, gdy przylatuje się samolotem. Jeżeli wjedzie się do Tajlandii drogą lądową to dostaje się już tylko pozwolenie na pobyt przez dni 15. Warto o tym wiedzieć jeżeli chce się odwiedzić Kambodżę, Laos czy inna Birmę a następnie wrócić do Tajlandii i w niej pobyć.
W takim przypadku stary stempelek traci ważność i ważny jest ten nowy, a za przekroczenie czasu pobytu o każdy dzień trzeba zapłacić karę w wysokości bodaj 500BHT. Dlatego planując długie wakacje w Tajlandii, połączone ze zwiedzaniem np. Angkor Wat w Kambodży, trzeba tak ustawić harmonogram, aby po powrocie z Kambodży nie przebywać w Tajlandii dłużej niż 15 dni.
Na rozmaitych forach ludzie wciąż wypisują, że wjeżdżając do Tajlandii dostaje się wizę na 30 dni. To NIE jest prawda!!!. Nie dostaje się wizy a tylko stempelek uprawniający do pobytu bezwizowego. Piszę to abyście, myśląc że potrzebujecie wizę, nie poszli na lotnisku za znakami „visa on arriwal”. Wizy nie potrzebujecie, wypełniacie tylko kartę imigracyjną i idziecie prosto do odprawy paszportowej. Jeśli pójdziecie do „visa on arriwal” to może się zdarzyć, że wypełnicie wniosek wizowy, zrobicie sobie zdjęcie do wniosku za kilkaset BHT, przygotujecie 1000BHT do zapłacenia za wizę, a na koniec dowiecie się, że to zupełnie nie potrzebne. Sami o mały włos tak nie zrobiliśmy. Wszystko przez łosiów co na forach wypisywali, że dostajemy wizę na 30 dni.
Jeździmy po Bangkoku
Oczywiście pierwszym i najtrudniejszym przejazdem jest zawsze ten z lotniska do hotelu. Jeżeli jest godzina po 24 to niestety nie ma innego wyjścia jak wziąć taksówkę. Niektóre hotele oferują odebranie z lotniska ale zwykle jest to płatne ok. 1000BHT, a z takiej opcji rezygnujemy. Taksówka z lotniska nas kosztowała 400BHT co uważam za rozsądną cenę, biorąc pod uwagę, że przejechaliśmy prawie 30km. Przed terminalem znajdziecie dwa stanowiska oficjalnych korporacji taksówkowych. Korporacja zielona nocą kosztuje tyle co licznik + opłaty za bramki autostradowe. Oczywiście kierowca zaraz po zatrzymaniu błyskawicznie skasuje licznik po to aby „białas” nie miał podstaw do reklamacji jeśli wyda mu za mało kasy z banknotu 1000BHT. Dlatego warto mieć jakieś drobniejsze pieniądze i od razu dać 350 bo tyle tak naprawdę powinien kosztować przejazd do centrum.
Jeżeli na lotnisku będziecie przed 24 to najlepiej szybciutko udać się na ostatni pociąg „airport link”, który dowiezie was na stację Phaya Thai. Tam można przesiąść się do BTS’a lub wziąć taksówkę albo Tuktuka, którymi w obrębie centrum nie płaci się więcej niż 100BHT za kurs. Za każdym razem przed wejściem do taksówki lub Tuktuka dokładnie ustalcie cenę i miejsce dokąd chcecie jechać. Niestety tajski angielski lekko się różni od tego do czego jesteśmy przyzwyczajeni… zwłaszcza liczebniki brzmią dziwnie 🙂

W Bangkoku większość najważniejszych atrakcji turystycznych znadzuje się w pobliżu rzeki a rzeką kursują tramwaje wodne Chao Praya Express. Łodzie oznaczone są chorągiewkami w kolorach: żółtym, czerwonym i zielonym. Zależnie od koloru zatrzymują się na różnych pirsach. Koszt płynięcia to 15BHT/osobę. Można też kupić bilet na cały dzień za 150BHT, ale to się zbytnio nie opłaca. Oprócz tramwajów wodnych kursujących po rzecze można jeszcze skorzystać z tak zwanych klong taxi czyli taksówek kanałowych. Tu do dyspozycji są trzy linie, którymi można się fajnie zgubić w kontrolowany (pozwalający na powrót tą samą drogą) sposób.

Do większości miejsc, których nie ma nad rzeką można dotrzeć albo BTS’em, inaczej zwanym Sky Train, albo MRT czyli metrem. BTS to również dobry sposób aby dotrzeć do rzeki. Wystarczy dojechać do stacji Saphan Taksin koło mostu Taksina i trafia się prosto na centralny pirs, z którego odpływają wszystkie tramwaje wodne. Na linii BTS znajdziecie również takie miejsca jak Siam Center i Siam Paragon, czyli dwa wielkie centra handlowe oraz bazar Chatuchak. Metrem natomiast można dojechać na stację kolejową Hua Lampong.

Komunikacja wodna to również Klong Taxi, czyli łodzie pływające po kanałach. Jest to świetny sposób na przemieszczanie się w okolice centrów handlowych Prathunam z okolic Khao San. Wystarczy przejść niecały kilometr przez rondo z Democracy Monument pod Złotą Górę gdzie znajduje się końcowa przystań Klong Taxi.
Wszystko o komunikacji publicznej w Bangkoku znajdziecie tutaj -> http://www.transitbangkok.com
Jeździmy po Tajlandii
Słoń nie jest najlepszym środkiem poruszania się po Tajlandii. Naszym zdaniem najlepiej poruszać się pociągiem. Większość najważniejszych destynacji, takich jak Chiang Mai, Surat Thani, Ayuthya, Aranyaphratet, Kachanaburi jest dostępnych za pomocą pociągu. W te miejsca można oczywiście dojechać również autokarem a w niektóre (np. Chiang Mai lub Surat Thani) dolecieć samolotem. Samolotem jest szybciej ale tylko teoretycznie.
W praktyce wygląda to tak, że pociąg jedzie w nocy i jest na miejscu o mniej więcej tej samej porze, o której przyleci się samolotem. Wybierając się więc do Chiang Mai lub Surat Thani lepiej wsiąść w nocny pociąg niż lecieć. Korzyść jest głównie finansowa. Pociąg sypialny do Surat Thani kosztuje ok. 600BHT. Za trochę więcej na osobę można mieć prywatny dwuosobowy przedział w pierwszej klasie. Samolot Nok Air lub Air Asia to minimum 1200BHT/osobę a trzeba jeszcze gdzieś przenocować. Pociągi są bardzo wygodne, klimatyzowane, można w nich zjeść normalny posiłek i ma się zapewniony nocleg. Są również pociągi trzeciej klasy, które można potraktować jako swoistą atrakcję i wybrać się na przykład na przejażdżkę do Mae Klong albo Ayuthaya. Pociągiem trzeciej klasy jedzie się również do Aranyaphratet czyli w stronę Kambodży. Mimo, że jest to trzecia klasa to i tak jest o niebo lepiej niż jechać busem.
Autokary…. to w niektórych przypadkach zło konieczne. W przypadku gdy kupuje się transfer autokarowy to nie widomo na co się trafi. Oczywiście są autokary typu VIP zapewniające dużo miejsca i prawie leżące fotele ale zdarza się, że nawet jak się na coś takiego zakupi bilety, to później okazuje się że i tak wsadzają człowieka do busika typu Toyota Hiace Commuter, którym jedzie się z kolanami pod brodą. Decydując się na autobus traci się kontrolę nad własną podróżą i człowiek staje się „pakunkiem” z napisem „wyrzuć białasa na centralnym”. Takie przynajmniej były nasze wrażenia.
Polecam świetną stronę o pociągach w Tajlandii -> http://thailandbytrain.com
Pisząc o pociągach warto nadmienić, że we wszystkie strony (poza Mae Klong) odjedziecie ze stacji Hua Lampong czyli z takiego „centralnego” w Bangkoku. Stacja Hua Lampong jest warta uwagi nie tylko dlatego, że stamtąd odjeżdżają pociągi we wszystkie strony ale również dlatego, że tam możecie skorzystać z przechowalni bagażu oraz prysznica. Jeśli więc macie do przeczekania dzień w Bangkoku i nie macie hotelu to warto wziąć pod uwagę stację Hua Lampong jako miejscówkę wokół której zorganizujecie sobie pobyt. Z Hua Lampong bez problemu dojedzie się Tuktukiem za 100BHT na Phaya Thai do airport link’u. W drugą stronę jest pięć minut do China Town na dobre jedzenie, lub do rzeki gdzie można sobie wsiąść do łodzi i popłynąć np. do Wat Arun, Wat Pho czy też pałacu królewskiego. Przy Hua Lompong macie wreszcie końcową stację metra, którym dojedziecie np. na bazar Chatuchak.

Jeśli przyjedziecie na stację celem zakupu biletów to nie dajcie sie zwieść rozmaitym oszustom czającym się na turystów przed wejściem i na stacji. Tuż przed wejściem napotkacie coś co ma szyld „Tourist Information”. To nie żadna informacja tylko agencja, która próbuje naciągnąć turystów na własne usługi np. przejazd autobusem zamiast pociągiem posługując się dezinformacją typu „na pociąg nie ma już biletów”. Nie dajcie się zaczepić nikomu tylko idźcie prosto do kasy biletowej. Dopiero tam na 100% będzie wiadomo czy bilety są czy nie i za ile. Prawdziwa informacja znajduje się wewnątrz hali po prawej stronie stojąc odwróconym w stronę peronów.
Gdzie zamieszkać
Teoretycznie i praktycznie nie ma problemu aby w ciągu pięciu minut znaleźć sobie pokój w hotelu w Bangkoku. Jednakowoż warto zarezerwować coś wcześniej gdyż w internecie można znaleźć lepsze ceny. Z drugiej strony patrzą, jeśli się nie wie co się rezerwuje to można trafić marnie. Warto więc poczytać informacje na tripadvisorze lub poczytać na forach jakie hotele/resorty są fajne a jakie nie. Oczywiście gusta są różne i to co jest fajne dla jednego, innemu może się nie podobać. Ja od razu powiem, że nie podoba mi się Khao San i okolice. Ulica Khao San uchodzi za mekkę backpackersów, miejsce gdzie powinien trafić każdy turysta…. i każdy tam trafia. Efekt jest taki, że czułem się tam jak w Dźwirzynie – stragany, turyści i miejscowi naciągacze. Wydawałoby się, że wszędzie w Bangkoku turysta będzie turystą i będzie chodzącym bankomatem ale tak nie jest. Są dzielnice i miejsca gdzie nadal turystę traktuje sie jak gościa lub przynajmniej „normalnego człowieka” i nie jest to Khao San. Jeżeli chcecie się poczuć jak normalni ludzie a nie zwierzyna łowna to polecam w wyszukiwarkę noclegów wpisać „river side” lub okolice Silom. Tam też można znaleźć fajne hotele po przyzwoitych cenach a okolica jest zdecydowanie mniej turystycznie skomercjalizowana. Jeśli lubicie luksus to warto zainteresować się takimi hotelami jak Lebua State Tower
lub Millenium Hilton. To fantastyczne miejsca, które kosztują około 350zł za dobę, ceny jakich za tą klasę hoteli w Europie a nawet w Polsce nie da się uświadczyć. Za około 200zł na dobę można zamieszkać w Silom Centre Point lub Bossotel Inn. A w Ibisie zamieszkacie za niecałe 150zł. Każdy z nich oferuje naprawdę świetny standard. Wszędzie do dyspozycji będzie basen i fajny widok a przede wszystkim bliskość BTS i centralnego pirsu. Oczywiście w okolicy Khao San znajdziecie miejsca gdzie pokój kosztuje około 70zł a nawet mniej. Za 30zł można mieć pokój bez okna i z wiatrakiem.
Opisy hoteli, które odwiedziliśmy w osobnym wpisie.
Jedzenie
Jedzenie na ulicy to najlepsze jedzenie na świecie. Nie kupujcie śniadania w hotelu!! To nie ma sensu. Po wyjściu z każdego hotelu w dowolnym miejscu Bangkoku na ulicy znajdziecie na każdym rogu coś do zjedzenia w cenie 20BHT lub niewiele drożej. A Bangkok street food nie ma sobie równych.Na ulicy można kupić owoce, słodycze lub zupę albo szaszłyk. Wszystkiego warto spróbować i nie ma się czego bać. Jakoś w Tajlandii, w przeciwieństwie do Egiptu, nigdy nic nam się nie zdarzyło. Może to kwestia przypraw??.. wszystko jest pikantne jak cholera. Tak jest w Bangkoku. W miejscach gdzie jest dużo turystów sprawy mają się inaczej. Żarcie robione dla turystów niewiele przypomina to co robione jest dla Tajów, przede wszystkim nie ma smaku. Nie bójcie się więc jeść na ulicy. To co tam przygotowują jest robione tak jakby robili dla siebie.
Jeśli miałbym się bać jedzenia w Tajlandii to raczej tego robionego dla turystów. Najgorsze co nas spotkało to pierwsze śniadanie w naszym wypasionym hotelu. Pierwszego dnia bowiem, postanowiliśmy zjeść śniadanie w hotelu. W tym celu musieliśmy dopłacić po 400BHT za osobę, za które dostaliśmy typowe hotelowe śniadanie ze szwedzkiego bufetu, na którym nawet sporo było… typowo europejskiego żarcia. Chwilę później po wyjściu na ulicę już wiedzieliśmy jak wielki błąd popełniliśmy. Dokoła setki kramów z jedzeniem rozmaitego rodzaju w cenach 10 do 20 BHT za porcyjkę.
Fajne miejsca jedzeniowe w Bangkoku:
- food centre pod hotelem Silom Centre Point na końcu ulicy Silom obok mostu Taksina
- genialny bar Pla Thong Mokata z tajskim grillem przy skrzyżowaniu Phaia Thai Road i Rang Nam Alley
- Thip Samai przy Macha Chai Road gdzie podają genialy Phad Thai, po który trzeba odstać czasem bardzo długą kolejkę
- No i całe China Town, w którym ciężko polecić konkretną knajpę gdyż jest tego takie mnóstwo i wszędzie pysznie…
Ceny w Tajlandii
Owoce – mango 30 do 40BHT/kg, rambutany 40BHT/kg, mangostany 35BHT/kg, porcyjka na straganie 20BHT za cokolwiek typu anans, mango, arbuz a 60 do 150BHT za duriana
Piwo – bardzo różnie zaleznie od miejsca. W 7-eleven mała puszka od 20BHT za Changa do 25BHT za Singha a ok. 20BHT drożej za dużą puszkę. W knajpach od 60BHT za duże piwo w ulicznym kramie do 350BHT w Lebua State Tower.
Inne picie – kawa w 7-eleven 18BHT, woda duża 10BHT, napoje rozmaite w granicach 20BHT, shake owocowy 20BHT
Porcja jedzeniowa – zupka 35 do 60BHT, Phad Thai 25 do 70BHT, zupka TomYum 70 do 100BHT, krewetki duże 300BHT za 10szt, ryż smażony 35 do 60BHT, ryba z grilla 100 do 150BHT za tilapię czerwoną a 50 do 80BHT za makrelę